Ostatnie Posty

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Na zdrowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Na zdrowie. Pokaż wszystkie posty
Przygotowania do Świąt ruszyły... jednak pomiędzy upieczeniem babki, a wstawieniem zakwasu na żurek warto pomyśleć o smacznym i zdrowym posiłku. Zanim zasiądziemy do syto zastawionego świątecznego stołu polecam przepyszne owsiane racuszki. Doskonałe będą zarówno na śniadanie, jak i na obiad. 


Składniki:   
  • 120 g zmielonych płatków owsianych bezglutenowych*
  • 2 stołowe łyżki otrębów owsianych**
  • 2 stołowe łyżki skrobi pszennej bezglutenowej
  • 1 stołowa łyżka skrobi kukurydzianej
  • 300-400 ml kefiru
  • 1 jajko
  • pół łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • szczypta soli
  • opakowanie cukru waniliowego
  • 2 stołowe łyżki cukru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia/sody
  • 1 duże jabłko
  • tłuszcz do smażenia (masło/olej)

 *w przypadku diety bezglutenowej polecam użycie płatków owsianych oznaczonych jako bezglutenowe bądź jaglanych lub quinoa, bowiem większość płatków owsianych w Polsce zawiera gluten lub jest nim zanieczyszczona
** w diecie bezglutenowej pominąć ten składnik

dla osób tolerujących gluten:
W przepisie zmielone płatki owsiane, skrobię pszenną oraz kukurydzianą zastępujemy około połową szklanki mąki pszennej. Dodatkowo zwiększamy ilość otrębów owsianych: do 3 łyżek stołowych.

Przygotowanie:
Płatki mielimy w blenderze lub młynku do kawy (nie muszą być zmielone na mąkę, mogą być grudki). Zmielone płatki umieszczamy w misce, dodajemy otręby, proszek do pieczenia oraz skrobię pszenną i kukurydzianą. Jajko ucieramy z cukrem i cukrem waniliowym, dodajemy kefir. Dokładnie mieszamy. Masę z jajka i kefiru dodajemy do miski z suchymi składnikami. Dodajemy ekstrakt waniliowy oraz szczyptę soli. Ciasto na racuchy dokładnie mieszamy i odstawiamy na około 15-20 minut. Po tym czasie dodajemy obrane i pokrojone w kostkę jabłko. Całość jeszcze raz dokładnie mieszamy. Za pomocą łyżki nakładamy ciasto na patelnie, formując racuszki. Smażymy je na złoty kolor, z obu stron, na dobrze rozgrzanym tłuszczu.

dla osób tolerujących gluten:
W misce umieszczamy mąkę pszenną, otręby owsiane oraz proszek do pieczenia. Dalej postępujemy zgodnie ze wskazówkami powyżej. 


Gotowe racuszki podajemy z ulubionymi dodatkami. U mnie był to cukier puder oraz dżem jagodowy z czarną porzeczką, który otrzymałam od zielonabazylia.pl.

W mojej paczce oprócz dżemu jagodowego znalazł się także dżem o smaku maliny i żurawiny oraz różne smaki lodów przeznaczonych do zamrażania. Moim faworytem zostaną z pewnością kokosowe, a ich skład zasługuje na pochwałę, bowiem w 80% składają się z mleczka kokosowego. 


Jeśli interesuje Was zdrowe odżywianie lub po prostu lubicie zdrowe i naturalne produkty, niezawierające chemii, to bardzo polecam Wam tą stronę. Znajdziecie tam wiele produktów bezglutenowych, wegetariańskich oraz słodzonych ksylitolem. Ja jestem bardzo mile zaskoczona i chętnie w przyszłości skorzystam z ich asortymentu. 



Kokos, czyli owoc palmy koksowej to bardzo wdzięczny produkt. Powszechnie używa się go w przemyśle spożywczym oraz kosmetycznym. Kokos ma bardzo wiele składników odżywczych, w tym potas, wapń i chlorki. Woda kokosa jest doskonałym napojem izotonicznym, który gasi pragnienie w słoneczne dni, a poza tym pomaga przy dolegliwościach żołądkowych. Nie bez powodu zatem, w niektórych rejonach świata palma kokosowa nazywana jest "drzewem, które zaspokaja wszystkie potrzeby życia". Ja kokosy bardzo lubię i wszystko co kokosowe wielbię nad życie, dlatego zachęcam do samodzielnej, domowej produkcji wiórków kokosowych lub mleczka kokosowego.

Jak wybierać i kupować kokosa?
W trakcie zakupu kokosa warto zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Jego łupina nie powinna być popękana, pociemniała ani przebarwiona. Kokosa należy też podnieść i potrząsnąć nim. Jeśli słychać chlupotanie, oznacza, że w środku jest woda kokosowa i kokos jest świeży. Jeśli nie słychać chlupotania, to lepiej wybrać innego kokosa, bowiem nieświeże są wyschnięte w środku.


Jak otworzyć kokosa?
Metoda dla siłaczy
Kokos to twardy orzech do zgryzienia, dlatego próbując go otworzyć warto znać kilka trików. Wydawać by się mogło, że potrzebujemy wielu narzędzi, jednak wystarczy zwykły nóż + ewentualnie tłuczek. Najpierw otwieramy za pomocą ostrego noża jedną z trzech dziurek na skorupie kokosa (zaskakujące jest, że zawsze jedna z nich łatwa do przebicia, a pozostałych nie da się otworzyć). Następnie przez dziurkę wylewamy do miseczki wodę kokosową (UWAGA! wodę kokosową, a nie mleczko kokosowe - te dwa pojęcia są często mylone, bowiem mleczko przygotowuje się na bazie wody kokosowej). Gdy kokos jest pusty w środku zdecydowanie łatwiej go rozłupać. Można robić to za pomocą młotka i jego wąską stroną uderzać po średnicy kokosa, co jakiś czas go obracając. Ja uderzałam kilka razy w to samo miejsce dużym i ostrym nożem, aż udało mi się wbić go trochę w skorupę kokosa. Następnie uderzyłam wbity nóż tłuczkiem i kokos się przepołowił. Polecam zachowanie ostrożności przy tej metodzie, ponieważ kokos z racji swoich kształtów jest mało stabilnym elementem, może się przesunąć, a nóż zamiast wylądować w skorupie, będzie wbity w naszą dłoń.

Metoda dla cierpliwych
Istnieje też inny sposób, dla osób, które mają ochotę poczekać, zanim dostaną się do białego miąższu. Kokosa  wkładamy do piekarnika rozgrzanego na 180 stopni i pieczemy do 30 minut. Jeżeli kokos pęknie szybciej, należy go natychmiast wyjąć. Jeśli nie pęknie, wówczas wyciągamy go z upływem 30 minut. Kokosa pozostawiamy do ostygnięcia, a następnie próbujemy rozłupać go młotkiem lub nożem. Otwieranie będzie  zdecydowanie łatwiejsze niż w przypadku otwierania kokosa na surowo.

Domowe wiórki kokosowe
Biały miąższ z wnętrza orzecha kokosowego wyciągamy za pomocą noża lub łyżki. Miąższ odejdzie z cienką warstwą brązowej skórki, którą obieramy nożykiem lub obieraczką do warzyw (jeśli będziemy kokosa od razu jeść, to skórkę można pozostawić, ponieważ jest jadalna). Miąższ ścieramy na tarce o dużych oczkach. Gotowe wiórki rozkładamy na papierze do pieczenia i suszymy w piekarniku nagrzanym do 100-120 stopni przez około 10-15 minut. Zamiast wiórków możemy przygotować przy pomocy obieraczki płatki kokosa , które doskonale sprawdzą się w dekoracji ciast. 

 
W następnym poście, napiszę Wam kilka słów o tym jak zrobić domowe mleczko kokosowe :)

Kokosowo





Marchewka z groszkiem nie należy do smaków mojego dzieciństwa. Kiedyś za nią nie przepadałam, bo nie odpowiadał mi ten słodki smak w połączeniu do potraw z mięsa. Teraz jest zupełnie inaczej, ponieważ bardzo lubię ten kolorowy akcent na talerzu. Marchewka z groszkiem to bardzo ładny i do tego smakowity dodatek. Znakomicie sprawdzi się w duecie z kurczakiem lub rybami.


Składniki:
(przepis rodzinny)

  • 4 średniej wielkości marchewki (około 400-450g)
  • 200g mrożonego groszku lub 1 puszka groszku konserwowego
  • 1 stołowa łyżka cukru
  • 50g masła
  • szczypta soli
  • 1 płaska stołowa łyżka mąki pszennej
  • 5 łyżek stołowych gorącej wody
  • 2 łyżki stołowe zimnej wody

Przygotowanie:
Marchewki myjemy, obieramy, kroimy w drobną kostkę. Wrzucamy do garnka, podlewamy 5 łyżkami gorącej wody, Dodajemy masło, sól i cukier. Grzejemy na wolnym ogniu przez około 15-20 minut co jakiś czas mieszając. Gdy marchewka jest miękka, dodajemy odsączony groszek konserwowy lub mrożony groszek (wcześniej lekko obgotowany w osobnym rondlu). Całość grzejemy jeszcze przez 5 minut, co jakiś czas mieszając. Na koniec dodajemy łyżkę mąki rozrobioną w dwóch łyżkach zimnej wody i grzejemy jeszcze przez 3 minuty, ciągle mieszając. Podajemy jako dodatek do dania głównego. Smacznego!


Kompot wigilijny robiło się w moim domu zawsze. Jednak nie zawsze był tak smaczny jak dziś. Kiedyś wychodził gorzki i każdy przy stole z trudem "cedził" jedną szklankę przez zęby. Resztę z reguły się wylewało. Teraz jest inaczej...kompot wypijamy dzbankami i nie zostaje ani kropelka. Cały sekret tkwi w odpowiednim przygotowaniu. :) Moja mama kilka lat temu postanowiła wypróbować przepis, który znalazła w gazetce "Biedronki" i ta znakomita receptura przygotowana przez Macieja Kuronia jest z nami do dzisiejszego dnia. :)



Składniki:
(źródło przepisu)

  • 250 g suszonych śliwek
  • 250 g fig
  • 300 g jabłek i gruszek suszonych
  • 200g suszonych moreli
  • kilka  suszonych daktyli
  • 5 litrów zimnej przegotowanej wody
  • 4 łyżki cukru
  • 1 mała cytryna.

Przygotowanie: 
Śliwki i figi płuczemy szybko w wodzie, wkładamy do oddzielnych naczyń i zalewamy zimną przegotowaną wodą, tak żeby pokryła owoce. Moczymy przez całą noc.  Morele i daktyle wkładamy do jednego naczynia, zalewamy zimną przegotowaną wodą, tak żeby pokryła owoce. Moczymy całą noc. Suszone jabłka i gruszki zalewamy również zimną przegotowaną wodą, ale możemy moczyć krócej. Pozostałą część przegotowanej wody zostawiamy na później. Oddzielnie namoczone owoce gotujemy w wodzie, w której się moczyły, dolewając resztę przegotowanej wody (należy ją rozdzielić równo między owoce).  Do namoczonych śliwek dodajemy łyżkę cukru i tylko zagotowujemy. Do fig dodajemy łyżkę cukru, sok z cytryny, skórkę z cytryny i gotujemy 5 minut. Do namoczonych suszonych moreli i daktyli dodajemy łyżkę cukru i gotujemy do 5 minut. Do namoczonych suszonych jabłek i gruszek dodajemy łyżkę cukru i gotujemy około 15 minut. Oddzielnie ugotowane składniki kompotu łączymy (usuwamy skórkę cytryny).  Doprawiamy do smaku cukrem lub sokiem z cytryny. Odstawiamy do schłodzenia. Podajemy w temperaturze pokojowej lub lekko schłodzony. Smacznego!


Zgodnie z obietnicą, wracamy do przepisów z udziałem dyni. Tym razem przepyszne bułeczki o bardzo sympatycznym kolorze. Dodatek dyni sprawił, że bułeczki są miękkie i puszyste w środku... po prostu palce lizać. ;) Mnie osobiście smakowały tak bardzo, że jadłam je tylko z odrobiną masła, bez żadnych innych dodatków.


Składniki:
(przepis cytuję od Mienty, z moimi drobnymi modyfikacjami)
  • pół opakowania drożdży w proszku
  • 1/4 szklanki ciepłej wody
  • łyżka miodu akacjowego
  • 180 g puree z dyni
  • 2 łyżki oliwy z oliwek/oleju
  • 2 szklanki mąki pszennej typ 550
  • pół szklanki mąki pełnoziarnistej typ 720
  • łyżka soli
  • 3/4 szklanki łuskanych pestek dyni
  • jedno roztrzepane jajko

Przygotowanie:
Wodę mieszamy z drożdżami i odstawiamy na 10minut. Następnie dodajemy miód i mieszamy aż się rozpuści. W dużej misce mieszamy zaczyn z drożdży, puree z dyni*, łyżkę oliwy, mąkę i sól. Wyrabiamy gładkie ciasto po czym dodajemy druga łyżkę oliwy i zagniatamy aż ciasto zacznie odchodzić od ręki. Ciasto delikatnie smarujemy oliwą i odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości. Następnie formujemy 10 bułeczek i ponownie odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości. Bułeczki smarujemy rozmąconym jajkiem za pomocą pędzelka i posypujemy pestkami dyni. Pieczemy około 15-20 minut w 180 stopniach. Smacznego! 
  
*Jak zrobić puree z dyni? -> kliknij po przepis







Za oknem opadają liście, dzień staje się coraz krótszy, a poranki chłodniejsze.... Nadszedł czas by odrobinę tej jesiennej aury wprowadzić także na bloga. W najbliższych przepisach będzie królowała dynia, ponieważ całkiem dorodny, ważący 2kg okaz stał sobie samotnie w mojej kuchni ;). Dyniowe przepisy będą bardzo różne - słodkie i wytrawne. Każdy znajdzie coś dla siebie. To moje drugie podejście do dyni. W zeszłym roku nie polubiłyśmy się za bardzo. Musiałam nabrać dystansu, zapomnieć o porażkach. Ale dynia, to takie urocze warzywo... nie mogłyśmy się zbyt długo na siebie gniewać. Tak więc, pewnego październikowego popołudnia dynia wylądowała w moim koszyku zakupów. :) I oto jest.. na początek puree z dyni, które może mieć wiele zastosowań w kuchni.




Składniki:
  • dynia - dowolnej wielkości
    (u mnie 2kg dyni na 800-900g puree)

Przygotowanie:
Dynię myjemy, przekrawamy na pół i oczyszczamy z pestek oraz twardych włókien (pestki możemy ususzyć lub uprażyć). Połówki dyni kroimy na mniejsze kawałki (kilkucentymetrowe) i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (u mnie wyszło 1,5 blachy). Dynię pieczemy przez 40-60 minut w temperaturze 180 stopni (czas pieczenia może się skrócić lub wydłużyć zależnie od odmiany dyni). Dynia jest dobrze upieczona, gdy miąższ łatwo odchodzi od skórki, najlepiej sprawdzić to za pomocą noża lub widelca. Upieczoną dynię studzimy i obieramy ze skóry (przy dyni Hokkaido nie jest to konieczne). Miąższ przekładamy do dużego garnka i blendujemy na gładką masę. Jeśli puree jest zbyt wodniste, odsączamy je z nadmiaru wody. Gotowe puree przekładamy do słoików. 


Tak przygotowane puree możemy zapasteryzować, zamrozić lub wykorzystać na wiele sposobów: do ciast, naleśników, pieczywa lub dań obiadowych (po inspiracje zapraszam do najbliższych wpisów na blogu). Puree z dyni przechowywane w lodówce bez pasteryzacji ma trwałość do 3 dni, więc polecam szybkie zagospodarowanie całego zapasu.

Smacznego!


Rady odnośnie pasteryzacji dyni:
  1. do puree z dyni nie dodajemy octu ani cukru, co skraca czas przechowywania (bezpiecznie jest dokonać pasteryzacji dwukrotnie lub wydłużyć ją w czasie)
  2. słoiki napełniamy tak, aby zostawić około 3cm wolnej przestrzeni od brzegu słoika - wówczas puree nie ucieknie nam podczas pasteryzacji
  3. dobrze zapasteryzowane słoiki powinny wytrzymać do wiosny




I znów mam dla Was ciacho. ;) Ale tym razem zdrowsze i o wiele bardziej dietetyczne niż tradycyjne brownie. Tutaj głównym składnikiem jest cukinia. Może się to niektórym wydawać dziwne, ale tak właśnie jest. Ja też byłam zaskoczona, gdy po raz pierwszy zobaczyłam ten przepis w sieci. Jako, że pałam miłością do ciast marchewkowych, postanowiłam wypróbować ciasto cukiniowe... Jest naprawdę bardzo smaczne, wilgotne, słodkie i mocno kakaowe. Bez wyrzutów sumienia pochłonęłam kilka kawałków - bo jak zdrowsze i mniej kaloryczne, to można prawda? ;)


Składniki: (blacha 20cmx20cm)
  • 300g cukinii startej na tarce (lekko odciśniętej z nadmiaru wody)
  • 2 jajka
  • 200g cukru
  • szczypta soli
  • 150g mąki pszennej
  • 45g kakao
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szklanka groszków czekoladowych
  • 1 jabłko  

Przygotowanie:
Jabłko myjemy i obieramy ze skórki. Trzemy na tarce o najdrobniejszych oczkach. Następnie zagotowujemy ciągle mieszając i odstawiamy do ostudzenia. W misce roztrzepujemy jajka. Dodajemy do nich cukier, sól oraz ostudzony przecier z jabłka, ciągle mieszając. W drugiej misce przesiewamy mąkę, kakao i proszek do pieczenia. Do suchych składników dodajemy mokre oraz cukinię. Dokładnie mieszamy. Dodajemy groszki czekoladowe i jeszcze raz mieszamy. Ciasto przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w 175 stopniach przez około 30-40min. Smacznego!





Bardzo interesująca sałatka... Ma ciekawą strukturę, bowiem miękkie ziemniaki kontrastują z chrupiącymi orzechami. Podczas degustacji mój Połówek stwierdził, że cebulę można by podsmażyć przed dodaniem do całości. Mi osobiście nie przeszkadzał fakt, że była surowa. Tak więc sprawę ewentualnego smażenia cebulki pozostawiam Wam do rozstrzygnięcia wedle uznania ;)

Zdjęcia powstały przy współpracy z fotografem Mariuszem Rymanowskim

Zdjęcia powstały przy współpracy z fotografem Mariuszem Rymanowskim
Składniki: 
(źródło)

  • 30 dag ziemniaków
  • 3 łyżki posiekanych/mielonych orzechów włoskich
  • 1 duża czerwona cebula
  • 2 duże ząbki czosnku
  • łyżeczka słodkiej papryki
  • pęczek koperku
  • 2 łyżki stołowe oliwy extra virgin + kilka kropel do skropienia ziemniaków
  • 1 łyżka stołowa oleju z pestek dyni
  • 1 łyżka stołowa soku z cytryny
  • sól i pieprz do smaku

Przygotowanie:
Ziemniaki gotujemy w mundurkach aż będą miękkie, ale nie będą się rozpadać. Gotowe ziemniaki obieramy ze skórek, kroimy w kostkę i układamy w misce. Skrapiamy je oliwą, posypujemy słodką papryką  i wstawiamy na godzinę do lodówki. Po tym czasie ziemniaki łączymy z drobno posiekaną cebulą, przeciśniętym przez praskę czosnkiem, posiekanym koperkiem oraz orzechami. Doprawiamy do smaku oraz polewamy oliwą, olejem z pestek dyni i sokiem z cytryny. Całość dokładnie mieszamy. Smacznego!

Zdjęcia powstały przy współpracy z fotografem Mariuszem Rymanowskim
Zdjęcia powstały przy współpracy z fotografem Mariuszem Rymanowskim


Tym wpisem kończę cykl konkursowych przepisów z piwem i do piwa w roli głównej ;). Na zakończenie sałatka... Ktoś pomyśli, że sałatka nijak ma się do piwa. A tu Was jednak zaskoczę...;). Bowiem Piwo Książęce Jasne Ryżowe wyróżnia się wyjątkowo orzeźwiającym charakterem, dzięki czemu doskonale gasi pragnienie i jest idealne na upalne dni, które mamy za oknem. Więc wyobraźcie sobie: hamaczek pod drzewem, słomiany kapelusz, talerzyk owej sałatki i łyk zimnego, orzeźwiającego piwa ;).



Składniki:  
dressing:
  • 90ml piwa Książęce Jasne Ryżowe
  • 1 stołowa łyżka zmielonej/startej na tarce szalotki
  • 1 łyżeczka drobno startej skórki pomarańczy
  • 1 łyżeczka musztardy (najlepiej Dijon)
  • 1 łyżka miodu
  • 3 łyżki oliwy z oliwek (extra-virgin)
  • sól morska i świeżo zmielony pieprz
sałatka:
  • mix salat (radicchio, endywia, młody szpinak, lollo bianco)
  • kawałki pomarańczy
  • pół torebki ryżu 
  • czerwona cebula
  • pestki granatu
  • pół awokado (wymyśliłam je sobie jako składnik, ale nie udało mi się kupić....moim zdaniem doskonale dopełniło by smak, więc radzę nie pomijać go w przygotowaniu)*
(receptura potrawy została skomponowana specjalnie do piwa Książęce Jasne Ryżowe)

  Przygotowanie:
Zaczynamy od przygotowania dressingu. W małej miseczce mieszamy piwo z szalotką, miodem, skórką pomarańczową i musztardą. Stopniowo dolewamy oliwę, cały czas ubijając sos trzepaczką. Całość doprawiamy świeżo zmieloną solą morską i świeżo zmielonym pieprzem. Odstawiamy do lodówki. Mix salat rozkładamy na talerzu. Ryż gotujemy na wpół sypko. Pomarańczę dzielimy w cząstki. Cebulę kroimy w drobną kostkę. Awokado obieramy i kroimy w kostkę. Na sałacie układamy: ryż, cząstki pomarańczy, cebulę oraz awokado. Całość posypujemy pestkami granatu i polewamy dressingiem. Podajemy z kuflem piwa Książęce Jasne Ryżowe. Smacznego!





Na wstępie chciałam przeprosić za małą aktywność na blogu. Ostatnio brakuje mi czasu na blogowanie i gotowanie. Kiedy znajdę już wolną chwilę pomiędzy zaliczeniami i projektami, to spędzam ją raczej z moim Połówkiem lub znajomymi aniżeli przed komputerem. ;) Myślę, że rozumiecie i wybaczycie mi moją nieobecność tutaj. Niemniej jednak kiedy przechadzam się między stoiskami na targach i w sklepach moje oko cieszą szparagi, rabarbar, pierwsze truskawki....oj pora nadrobić zaległości w kuchni ;).

No a dziś wytrawna tarta... ;) efekt sprzątania szafek i lodówki, czyli jak zawsze w takich przypadkach - bardzo smaczny!



Składniki:
  • opakowanie ciasta francuskiego
  • opakowanie mrożonego szpinaku
  • 1/4 kostki fety
  • 3 ząbki czosnku
  • 1 łyżka masła
  • łyżka przyprawy bułgarskiej
    (płatki czerwonej i zielonej papryki, płatki suszonej cebuli, płatki chilli)
  • sól, pieprz
  • 6 - 8 suszonych pomidorów Skworcu 
  • 5  dużych plastrów bakłażana
  • odrobina startego żółtego sera
 
Przygotowanie:
Plastry bakłażana solimy z obu stron,  zostawiamy na 30 minut, następnie płuczemy pod zimną wodą i odstawiamy. (Taki zabieg sprawi, że bakłażan nie będzie gorzki).  Mrożony szpinak wykładamy na rozgrzaną patelnię i czekamy aż się rozmrozi. Dokładamy łyżkę masła i dusimy na wolnym ogniu przez 5-10min. Następnie dodajemy fetę oraz przeciśnięty przez praskę czosnek. Mieszamy i czekamy aż feta ładnie połączy się ze szpinakiem. Na koniec doprawiamy solą, pieprzem, przyprawą bułgarską i odstawiamy do ostudzenia. Ciasto francuskie przekładamy do foremki na tartę. Wystające poza formę kawałki ciasta odkrawamy i obkładamy nimi krawędzie tarty dookoła, tak by powstały grubsze brzegi - jak przy klasycznej tarcie z kruchego ciasta. Ciasto smarujemy farszem ze szpinaku i fety. Na górze układamy plastry bakłażana, suszone pomidory oraz posypujemy startym serem. Pieczemy 20 min w 180 stopniach. Podajemy na ciepło lub na zimno. Smacznego!