Eurotrip cz. 6 - Hiszpania

By | 24 listopada 2015 | 01:48 Skomentuj
Kolejnego dnia, po nocy spędzonej w okolicach Montpellier ruszyliśmy już w kierunku w Hiszpanii. Po drodze napotkaliśmy jednak małe przygody. Samoobsługowa bramka na końcu autostrady nie chciała przyjąć naszych kart bankomatowych do kont walutowych ani banknotu z wyższym nominałem. Z naszej winy powstał więc niemałych rozmiarów korek. Poirytowani kierowcy czekający za nami, aby przejechać, zaczęli w końcu na nas trąbić, a ja ostatecznie wyskoczyłam na zewnątrz i biegałam między samochodami, by rozmienić pieniądze. Na szczęście poszło to całkiem sprawnie i po kilku minutach odblokowaliśmy ruch. Po przekroczeniu granicy od razu poczuliśmy hiszpański klimat i mentalność. Tutaj wszystko dzieje się i działa w zwolnionym tempie. Jest tranquillo, więc należy czekać...na obsługę w sklepie, na gaz lecący z dystrybutora, na działanie karty płatniczej w terminalu i tak dalej, i tak dalej....


Podczas podróży wciąż trzymaliśmy się południowego wybrzeża. Najpierw przejeżdzaliśmy przez Costa Brava (które bardzo lubimy i darzymy sentymentem ze względu na spędzone tam wakacje, o czym mogliście przeczytać -> tutaj), a potem przez Costa del Maresme, czyli kolejny popularny nadmorski kurort z dużą ilością hoteli. 

Costa del Maresme 
I tak praktycznie cały dzień upłynął nam na podróży przez Hiszpanię. Jako postój oraz miejsce do spania wybraliśmy Platja de lo Mar-i-cel, przy drodze N340, którą podążaliśmy w kierunku Walencji. Tym razem plaża nie składała się z czyściutkiego, niemal bielutkiego piasku, a w oddali nie migały jachty, tylko stocznia. 

Stocznia nieopodal plaży de lo Mar-i-cel
O zachodzie słońca było to jednak miejsce bardzo urokliwe. Nie byliśmy w miejscowości turystycznej, a podczas naszej wizyty na plaży było zaledwie kilka osób, mimo to plaża była bardzo dobrze wyposażona. Toaleta, prysznic i stacja benzynowa po drugiej stronie ulicy... mieliśmy praktycznie wszystko, by przeżyć kolejną noc w samochodzie ;). 

Platja de lo Mar-i-cel
Po porannym śniadaniu nad brzegiem morza ruszyliśmy w dalszą drogę. Minęliśmy Walencję i kierowaliśmy się w stronę Manzanares. Im bardziej oddalaliśmy się od wybrzeża, tym Hiszpania bardziej traciła uroku. Szczególnie patrząc na centralną część, widać że w kraju nie przelewa się pod względem finansowym. Obdrapane budynki, opustoszałe hale i szkielety budynków przy drodze lekko odstraszały. Co jakiś czas na poboczu pojawiał się hotel lub restauracja, zwabiająca lokalnych kierowców przyrdzewiałym szyldem. A wokół nic... pustkowie, porośnięte spaloną od słońca roślinnością. 


Kadr rodem z amerykańskiego filmu. Brakowało tu tylko kulki trawy toczącej się po ziemi dzięki sile wiatru. Trzeba jednak przyznać, że przyroda tworzy w tym miejscu wyjątkowy klimat. Szczególnie ze względu na obecność żółto- i czerwonoziemów, które wspaniale kontrastują z błękitem nieba i lasami porastającymi pobliskie góry. 


Mój pierwotny zachwyt nad tą ciszą, spokojem i brakiem cywilizacji minął, gdy okazało się, że brakuje nam jedzenia. Byliśmy już w podróży przez tydzień, więc wszelkie zapasy suchego prowiantu, które zabraliśmy z Polski skończyły się. Ostatnie większe zakupy robiliśmy we Francji, jeszcze na Lazurowym Wybrzeżu. Nadeszła zatem pora na poszukiwania sklepu. Początkowo zjechaliśmy do miasteczka Valdepeñas, minęliśmy kilka wąskich uliczek, by odnaleźć Lidla. Niestety okazał się zamknięty, mimo wczesnej godziny. Pojechaliśmy, więc do oddalonego o kilka kilometrów La Carolina, gdzie również pocałowaliśmy klamkę w dwóch supermarketach. Wówczas zorientowaliśmy się, że jest niedziela i wszystkie sklepy w tym regionie są zamknięte przez cały dzień. 

Jedna z waz stojąca na uliczkach Valdepeñas
Zrezygnowaliśmy z szukania restauracji, bo i tak straciliśmy sporo czasu na poszukiwaniach supermarketu. Nasz posiłek skończył się zatem na "świetnie" zaopatrzonej stacji benzynowej. Wyposażeni w paczkę chipsów, kilka gotowych muffinek i sok pomarańczowy ruszyliśmy w kierunku Kordoby, gdzie spędziliśmy kolejną noc by o poranku rozpocząć zwiedzanie. Ale o tym już więcej w kolejnym wpisie. ;) 

0 komentarzy:

Jeżeli skorzystasz z mojego przepisu, miło mi będzie jak wyrazisz o nim opinię ;)