Eurotrip cz. 7 - Kordoba

By | 29 grudnia 2015 | 15:59 Skomentuj
Noc w Kordobie była bardzo duszna i gorąca. Kilkakrotnie budziłam się wypatrując kiedy wreszcie zacznie świtać, by zarządzić pobudkę. Gdy słońce pojawiło się na horyzoncie natychmiast wyskoczyłam z samochodu, by pooddychać nieco świeżym powietrzem rześkiego poranka. Mój Luby również się obudził, postanowiliśmy zatem nie tracić czasu i rozpocząć zwiedzanie Kordoby. Zanim jednak zapuściliśmy się w kręte i wąskie uliczki jednego z piękniejszych miast Andaluzji, musieliśmy znaleźć parking, na którym planowaliśmy zostawić tego dnia samochód. Po raz kolejny kierowaliśmy się na parking strzeżony, by nie pozbyć się całego dobytku, który zabraliśmy na Erasmusa. Próba dotarcia do Calle Sewilla 5, bo tak też zwał się owy parking, nie okazała się najprostsza. Powiem wprost, jazda po centrum Kordoby to jakiś koszmar. Labirynt małych uliczek, często objętych zakazami lub nakazami jazdy w zupełnie inną stronę niż potrzebujemy. Bez nawigacji zdecydowanie nie polecam.


W ogóle mam wrażenie, że poruszanie się po tym mieście bez jakiejkolwiek mapy może być dla turysty problematyczne. Podczas spaceru po Kordobie miałam wrażenie, że wszystkie uliczki wyglądają tak samo. Chociaż moja topografia jest tak samo świetna, jak moje zdolności matematyczne do policzenia podwójnej całki, więc może nieco dramatyzuję. Tak czy siak, parking wreszcie odnaleźliśmy. Mogliśmy zatem w spokoju ruszyć na wycieczkę po mieście. Pogoda na spacer była idealna. Dzień był pochmurny i ciepły, ale nie upalny. W nocy trochę się martwiłam, że czeka nas zwiedzanie, podczas gdy z nieba będzie lać się żar, bowiem Kordoba to jedno z cieplejszych miast w Hiszpanii. Temperatury w okolicach 35-40 stopni utrzymują się tu do jesieni.

Wieża katedry Mezquita 
Zwiedzanie Kordoby rozpoczęliśmy od spaceru uliczkami starego miasta. Zobaczyliśmy Dzielnicę Żydowską oraz Alcazar. Następnie dotarliśmy do głównego zabytku oraz symbolu miasta, jakim jest Mezquita - meczet pełniący aktualnie funkcję katolickiej katedry. Z meczetu kierowaliśmy się w stronę brzegu rzeki Guadalquivir, gdzie znajduje się most Puente Romano oraz wspaniale zdobiona brama Puerta del Puente.

Puerta del Puente
Spacer kamiennym mostem okazał się bardzo przyjemny. Gdy odwiedzicie kiedyś Kordobę, koniecznie wybierzcie się nad rzekę, ponieważ widoki na staromiejską zabudowę są tam niezwykłe. To także idealne miejsce na odpoczynek podczas kilkugodzinnego zwiedzania miasta.

Most Rzymski - Puente Romano
Kordoba to miasto magiczne, skrywające wiele tajemnic. Patrząc na jej architekturę widać, że miejsce to może poszczycić się bogatą historią. Gołym okiem widać wpływy rzymskie oraz wiele arabskich naleciałości. Dlatego to właśnie zabudowa jest rzeczą, która najbardziej urzekła nas w Kordobie. Niepozornie wyglądające budynki kryją w sobie przepiękne, wewnętrzne dziedzińce, z fontannami, ławeczkami, roślinami oraz bogato zdobioną ceramiką. Podczas spaceru zatrzymywaliśmy się kilkakrotnie, by zajrzeć przez bramę i podziwiać hiszpańskie patio.

Wewnętrzny dziedziniec
Wyobrażam sobie jak pięknie muszą wyglądać te wszystkie dziedzińce wiosną, kiedy pojawiają się kwiaty. W maju podczas specjalnego Festiwalu podobno niemal wszystkie patia, balkony i okna są ozdobione kolorowymi różami, goździkami, pelargoniami oraz wielona innymi rodzajami kwiatów. We wrześniu, po upanym lecie niewiele pozostało z bujnej roślinności, a ulica Kwiatowa (Calleja de las Flores) wydawała się jakby pusta podczas naszej wizyty. Oczami wyobraźni widziałam jednak te wszystkie kompozycje kwiatowe zwisające z błękitnych donic, zawieszonych w wąskich, białych uliczkach Kordoby.

Ulica Kwiatów w Kordobie
Kuchnia Kordoby, podobnie jak całej Andaluzji jest bardzo ciekawa. Najpopularniejszym serwowanym przysmakiem w tym regionie jest rabo de toro, czyli ogon byka. Podobno najlepszy podają w Casa El Pisto. Niestety podczas naszej wizity restauracja była zamknięta.

Wejście do restauracji Casa El Pisto
Drugim typowym daniem serwowanym w Kordobie jest salmorejo cordobes, czyli chłodnik podawany z jajkiem i szynką iberyjską. Nie było jednak na tyle gorąco, by orzeźwiać się chłodnikiem, a po dłuższym spacerze byliśmy już dość głodni, więc postanowiliśmy wejść do jakiegoś Tapas Baru, by coś przekąsić. Naszą uwagę przykuło dość zatłoczone miejsce - Mercado Provenzal. Skusiliśmy się i weszliśmy, by zjeść kilka przekąsek. Wśród nich znalazły się nasze ulubione patatas bravas,  patatas alioli oraz  mini bagietki z szynką iberico.

Patatas alioli
Posiłek był naszym ostatnim przystankiem w Kordobie. Wróciliśmy zatem do samochodu, by kierować się do głównego celu naszej podróży. Ostatnie kilometry hiszpańskiej trasy mijały nam w deszczu. Jednak Portugalia przywitała nas piękną i słoneczną pogodą. Termometr wskazywał 35 kresek, a droga do Faro stawała się coraz krótsza. Późnym popołudniem dotarliśmy do celu. Na miejscu mogliśmy wreszcie odetchnąć. Udało nam się pokonać samochodem odcinek Wrocław-Faro bez komplikacji i problemów z pojazdem. Przez te 8 dni zwiedziliśmy wiele pięknych zakątków Europy, nocowaliśmy w najróżniejszych, a zarazem najdziwniejszych miejscach w naszym życiu. Była to niesamowita przygoda i gdyby mnie ktoś zapytał, czy chciałabym to powtórzyć, to bez zastanowienia odpowiem, że TAK.

Wjazd do regionu Algarve
Sama podróż to jedno, pozostaje jeszcze pobyt w Portugalii. Lecz do tego z pewnością wrócę jeszcze przy okazji kolejnych wpisów na blogu. Mam dla Was mnóstwo ciekawostek z życia, opisów podróży oraz smacznych przepisów na portugalskie przysmaki. Wypartujcie ich tutaj, ponieważ będą się przeplatać z tradycyjnymi notkami na blogu.

0 komentarzy:

Jeżeli skorzystasz z mojego przepisu, miło mi będzie jak wyrazisz o nim opinię ;)